„Czy istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie, dla którego siemię lniane nie może całkowicie wyeliminować oleju lnianego?” – pyta pan Mariusz. Oczywiście, że jest racjonalne wytłumaczenie. Jest to kwestia ilości Omega-3, jaka jest potrzebna organizmowi oraz – przy dużych ilościach – sposób ich podania.
Ilość Omega-3 w diecie – śliska sprawa
Omega-3 to rodzina kwasów tłuszczowych wielonienasyconych, która wraz z rodziną Omega-6 tworzą grupę NNKT, czyli niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (ang. PUFA – polyunsaturated fatty acids). Jej podstawowym przedstawicielem w naszej diecie powinien być kwas ALA (alfa-linolenowy, ang. ?-Linolenic Acid).
Urzędowe rekomendacje dziennego spożycia Omega-3 są bardzo niskie. Amerykański instytut rządowy [1] określa codzienne wystarczające spożycie ALA dla panów (od 14 roku życia wzwyż) w ilości 1,6 g, a dla pań (w tym samym zakresie wieku) tylko 1,1 g (!), co naszym zdaniem jest stanowczo za małą dawką. Dla kobiet w ciąży dawkę zwiększono „aż” do 1,4 g, a matek karmiących – 1,3 g. Mimo to są to naprawdę ilości minimalne, które nie niosą za sobą żadnego wymiernego dobra.
Wg równie ostrożnych szacunków urzędników europejskich, tylko jedno zweryfikowane przez nich pozytywne działanie kwasu ALA (polegające na wspieraniu prawidłowego poziomu cholesterolu we krwi) jest obserwowane w przypadku spożywania dopiero 2 g ALA dziennie [2](EFSA: 2009; 7(9):1252 oraz 2011;9(6):2203). Można by więc wysnuć wniosek, że instytut amerykański nie życzy swoim obywatelom zdrowia uznając za wystarczające dawki niższe niż 2 g, podczas gdy naczelną przyczyną zgonu w USA (a także i u nas oraz w każdym innym uprzemysłowionym kraju) są choroby serca!
Obywatele w tych krajach są bogaci i żywią się wysoko przetworzonymi produktami obfitującymi w tłuszcze reklamowane jako Omega-3, ale niestety w większości nie są to te same zdrowe tłuszcze, których naprawdę potrzebujemy czyli naturalne NNKT.
W niezdrowych produktach bogatych ludzi, np. w tzw. „margarynach Omega-3” – wrażliwy na światło, temperaturę i tlen kwas ALA nie ma prawa pozostać w niezmienionej, naturalnej postaci. A przecież pozytywne działanie kwasu ALA jest weryfikowane w oparciu o jego postać aktywną, a nie tę z margaryn!
Na marginesie małe przypomnienie wiadomości z chemii: nie wystarczy, aby 2 cząsteczki miały identyczną ilość odpowiednich atomów, by mieć takie same właściwości. Muszą mieć jeszcze identyczny układ przestrzenny. A ten jest różny w przypadku naturalnych NNKT i tych zdeformowanych w produkcji np. margaryn.
Więc, ile tego ALA zjadać naprawdę?
A. W ZDROWIU
Zgodnie z naszą wiedzą dr Budwig zalecała, aby osoby dorosłe codziennie dostarczyły sobie w diecie ilość NNKT zawartą w 1-2 łyżek oleju lnianego zimnotłoczonego. W takiej ilości zawiera się ok. 5-10 g kwasu ALA.
Przy takiej ilości, dostarczanie NNKT w postaci siemienia lnianego jest jak najbardziej możliwe i zupełnie wystarczy, przy czym – to bardzo ważne – powinno być to siemię zmielone, aby uwolnić olej dla procesów trawiennych (niezmielone przejdzie przez jelita w większosci nietknięte).
Aby zjeść taką ilość Omega-3 pod postacią siemienia lnianego potrzebujemy codziennie*:
- przy dawce 2 g ALA – 10 g siemienia zmielonego, tj. ok. 2 łyżki stołowe
- przy dawce rekomendowanej przez dr Budwig dla zastosowań profilaktycznych na poziomie 5 do 10 g ALA – 25 -do 50 g siemienia zmielonego, tj. ok. 5-10 łyżki stołowe
*100 g siemienia zawiera przeciętnie 23 g kwasu ALA
B. W CHOROBIE
Ilości oleju lnianego rekomendowane przez dr Budwig dla chorych są znacznie większe. Jeśli więc na dietę dr Budwig decydujemy się ze względów na problemy zdrowotne, wówczas dzienna dawka startowa oleju lnianego to 6 łyżek (a w niektórych przypadkach nawet 12!). W takiej ilości mieści się 30-60 g ALA.
Ile zmielonego siemienia należałoby zjeść ponad to, które już i tak jest zalecane w diecie dr Budwig?
Ha, bardzo dużo: 150-300 g siemienia lnianego, czyli 30-60 łyżek stołowych!
Taka ilość może być bardzo niebezpieczna ze względu na pęcznienie siemienia w jelitach. Jeśli nie zapewni się odpowiedniego nawodnienia (przynajmniej w stosunku 10 porcji płynu na 1 porcję siemienia) może dojść do śmiertelnie groźnego zablokowania jelit (ileus, niedrożnosć). Przeliczmy zatem, ile trzeba wypić przy takiej końskiej dawce. Przy 30 łyżkach stołowych siemienia potrzeba 10 razy tyle, czyli 300 łyżek wody czyli 4,5 litra, a przy 60 łyżkach siemienia – 600 łyżek wody czyli 9 litrów. Który pacjent da radę?
Kwestia podania – czyli wątroba prosi o litość
To kolejny powód, dla którego siemię nie jest w stanie zastąpić oleju lnianego w każdym przypadku.
Tłuszcz spożywany „solo” wymaga specjalnego traktowania podczas trawienia i w dużych dawkach bardzo silnie obciąża wątrobę . Dlaczego?
Tłuszcz nie rozpuszcza się w wodnej zawartości naszego żołądka. Przechodzi przez niego niestrawiony i dopiero w dwunastnicy zostaje rozbity (zemulgowany) na drobne kropelki przez żółć wydzielaną tam z wątroby. Dopiero uzyskana z żółci i tłuszczu emulsja umożliwia pracę lipazom – enzymom wydzielanym przez trzustkę, których zadaniem jest rozłożenie tłuszczu do postaci wchłanialnej.
Jeśli jednak od razu spożyjemy tłuszcz już zemulgowany, lipazy od razu zajmą się jego trawieniem. Naturalnymi emulsjami tłuszczowymi w typowej polskiej kuchni są śmietana oraz żółtko jaja. Jeśli pochodzą od zwierząt naturalnie karmionych i – co ważne – hodowanych zgodnie z ich naturalnym „stylem życia” (a zatem nie zamknięte w pomieszczeniach), wówczas w swoim składzie mają i cenne NNKT. Nie mają ich jednak tyle, co zimnotłoczony olej lniany.
Dr Budwig doszła do wniosku, że w przypadku wielu chorób, w tym nowotworów problemem jest niedobór NNKT. Sprawdziła, że niedobory te wymagają traktowania „chochlą” a nie łyżką, i dlatego swoją leczniczą dietę oparła na oleju lnianym – najbogatszym roślinnym źródle Omega-3 i ALA. Wynalazła domowy sposób na emulgację oleju lnianego do postaci „zdrowej śmietany”, którą my nazywamy pastą dr Budwig. W ramach pasty dr Budwig nawet 12 łyżek oleju nie obciąży wątroby!
Gdybyśmy jednak, abstrahując od ryzyka niedrożności, zechcieli zastąpić te 12 łyżek oleju 60 łyżkami zmielonego siemienia lnianego, postawilibyśmy wątrobę w bardzo trudnej sytuacji. Nie da się bowiem przed zjedzeniem zemulgować oleju zawartego w ziarenku siemienia lnianego: przeszkadzają w tym procesie inne składniki siemienia. Emulgacja jest możliwa, gdy wymieszamy ze sobą w miarę czyste białko (tak jak w serze) i tłuszcz. Podczas emulgacji cząsteczki białka „rozwalają” strukturę oleju i wraz z cząsteczkami wody z sera „wchodzą” między cząsteczki oleju, „rozpychając” je. W ten sposób powstaje emulsja, która – w odróżnieniu od oleju – jest już rozpuszczalna w wodzie, co łatwo stwierdzić doświadczalnie próbując rozwodnić w szklance czy to łyżkę zwykłej śmietany, czy też łyżkę pasty dr Budwig.
Pod postacią emulsji możliwe jest bezpośrednie wchłanianie do krwioobiegu gotowych „cegiełek Omega-3”. A wątroba nie musi produkowac „ton” żółci i może się zająć innymi, ważnymi funkcjami, co w ciężkiej chorobie ma szczególne znaczenie. Nie bez kozery w języku angielskim wątroba jest utożsamiana z życiem (ang. liver, live)…
[2](EFSA: 2009; 7(9):1252 oraz 2011;9(6):2203).