… a nawet od poczęcia!
Być może dla niektórych z Państwa ten tytuł jest „oczywistą oczywistością”. Myślę, że są jednak i tacy, dla których tytuł ten „nie ma rąk i nóg”. Otóż, fakt jest bezsporny. Prawidłowy rozwój ośrodkowego układu nerwowego ( w tym mózgu) sprzężony jest nierozerwalnie z rozwojem motorycznym (ruchowym) dziecka. Ręce i nogi odgrywają w tym procesie bardzo ważną rolę, ale… Ale zarówno wielu rodziców, jak i nawet systemów edukacyjnych fakt ten ignoruje. Czasem z niedostatecznej wiedzy, czasem z bezmyślnego kopiowania dotychczasowych wzorców wychowania.
Rozwój neuromotoryczny dziecka opiera się na odruchach. Zaczyna się już w łonie matki. Tam pojawia się np. odruch ssania, który przed porodem zostanie przez płód przećwiczony setki razy. Po porodzie, środowisko stawia przed maleństwem znacznie bardziej skomplikowane wyzwania ruchowe, które trzeba trenować godzinami zanim zostaną opanowane. Wśród nich np. ujarzmienie ciężkiej głowy, którą należy stabilnie trzymać i kierować, aby obserwować świat.
W czasie swojego rozwoju, dziecko krok po kroku doskonali posługiwanie się własnym ciałem do przemieszczania go w przestrzeni, aby realizować własne dążenia, co pobudza kolejne funkcje mózgu. Kroki te składają się na stopniowy rozwój, który powinien odbywać się w odgórnie zaplanowanym przez naturę tempie i w odgórnie zaplanowanej przez naturę kolejności. Bez przestojów i przeskoków. Sekwencja ruchów jest stała, taka sama dla każdego dziecka. Ma charakter kaskadowy. Po programie A organizm „odpala” program B, po nim program C itd… Nie da się tej sekwencji udoskonalić. Można natomiast ją zaburzyć.
Niestety nasze cywilizacyjne usprawnienia bardzo odbiegają od naturalnych warunków, w jakich miliony lat temu doskonalił się ten złożony proces rozwojowy, dlatego – jak się okazuje – zaburzenia są coraz powszechniejsze. Niektóre programy nie mają warunków do pomyślnego zakończenia. Odpalane są zatem kolejne, mimo, że nie został wykształcony podatny na nie grunt. W efekcie pewne ośrodki mózgu, wykonują całymi latami funkcje, które powinny były zostać naturalnie wygaszone we wczesnym dzieciństwie. Ta praca „po godzinach” upośledza funkcjonowanie innych ośrodków mózgu.
Do niedawna myślałam, że efektem zaburzenia rozwoju motorycznego dziecka mogą być wyłącznie wady postawy i gorsza sprawność fizyczna. Nie zdawałam sobie sprawy, że zaburzenia w rozwoju motorycznym skutkują „wadliwie” pracującym mózgiem. Do tej pory za najczęstsze powody szwankującego układu nerwowego uważałam ryzyka organiczne jak niedotlenienie, niedożywienie (np. niedobór kwasów tłuszczowych Omega-3) oraz traumy emocjonalne dokonujące spustoszenia w psychice dziecka. W żadnym wypadku nie podejrzewałam, że stymulowanie ruchowe dziecka niezgodne z naturalnym programem natury może wpłynąć na zaburzenia funkcjonalne układu nerwowego. A przecież nie powinno mnie to dziwić.
Należymy do ssaków naczelnych. Nasz mózg rozwinął wyjątkowe zdolności dzięki pionizacji ciała i uwolnieniu rąk, które nabywały coraz to bardziej skomplikowanych umiejętności manipulacyjnych. Poszerzały one spektrum kompetencji mózgu. Proces ewolucyjny, który doprowadził człowieka do pionowej postawy ciała trwał miliony lat i bezpośrednio wpłynął na budowę anatomiczną ludzkiego mózgu. Dzięki temu dziś wszyscy Homo sapiens mamy pod czaszką fizycznie to samo. Nie wszyscy jednak wykorzystujemy ten organ tak samo efektywnie. Częściowo odpowiadają za to geny, ale wiele zależy od „ewolucji nr 2” – mini ewolucji, która zachodzi od poczęcia, gdy – w pewnym sensie – zadaniem niezdarnego ciałka znów jest powstanie i uwolnienie rąk. Ta ewolucja nr 2 ma kluczowe znaczenie dla przetrenowania konkretnych funkcji mózgu.
Czy Twoje dziecko ma kłopoty z koncentracją? A może przejawia trudności z nauką w postaci dysleksji lub cierpi na zaburzenia integracji sensorycznej*? Jeśli na któreś z tych pytań odpowiedziałeś „Tak”, proponuję zainteresować się diagnostyką i terapią INPP.
Z metodą zetknęłam się w szkole Fundacji Królowej Świętej Jadwigi w Koszarawie Bystrej, którą prowadzi wyjątkowe małżeństwo pedagogów – pasjonatów metody Marii Montessori: Olę i Marcina Sawickich. Ich szkoły (podstawowa, gimnazjum i liceum) aktywnie wspierają dzieci i rodziców z edukacji domowej, a moje 3 córki uczą się właśnie w edukacji domowej. Szkoły Sawickich oferują swoim wszystkim uczniom, także ED, między innymi bezpłatne konsultacje w działającej przy szkole w Koszarawie Bystrej Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej „Plus”. Prowadząca Poradnię pani Joanna Serwińska – pedagog specjalny opiera tam swoją diagnostykę neurorozwojową i oferowaną uczniom terapię właśnie o blok INPP zwany często „terapią odruchów”.
INPP to angielski skrót od „Institute for Neuro-Physiological Psychology” czyli po polsku: „Instytut Psychologii Neurofizjologicznej” założony w 1975 r. przez dr. Petera Blythe. Moja teoretyczna wiedza na temat wypracowanej przez instytut metody nie jest duża. Postrzegam ją jako próbę synchronizacji neurologiczno-motorycznej. Nie wyjaśnię szczegółów. Aby dowiedzieć się więcej o teorii odruchów i ich znaczeniu dla rozwoju neurologicznego dziecka, warto poczytać książki dr Sally Goddard Blythe** (to jeszcze przede mną). Jeśli zaś mieszkają Państwo blisko Żywca, serdecznie namawiam do śledzenia ogłoszeń poradni „Plus” na jej oficjalnej stronie internetowej tutaj. Pani Joasia organizuje bowiem cyklicznie warsztaty pt. „Jak zrozumieć trudne dziecko”. Jak sama pisze: „są one próbą odpowiedzi na pytania zadawane przez nauczycieli i rodziców: ” Dlaczego dzieci tak krzyczą? Dlaczego się ciągle wiercą? Dlaczego nie słuchają? Dlaczego z jednymi dziećmi rozumiemy się w pół słowa a z innymi nie możemy znaleźć wspólnego języka?”
Miałam przyjemność uczestniczyć w listopadowych warsztatach prowadzonych przez panią Serwińską w Jeleśni i dzięki temu, choć mamą jestem już od 17 lat, naprawdę wiele się nauczyłam. Dowiedziałam się, jak powinien wyglądać idealny rozwój dziecka z punktu widzenia psychologii neurorozwojowej, aby mózg mógł się idealnie rozwinąć. Zdrowe rodzicielstwo to zdrowa stymulacja tego rozwoju, zarówno w kwestii prawidłowej motoryki dziecka, jak i w ważnej kwestii budowania więzi – kolejnego procesu modelującego nasz mózg, ale to już temat na osobny artykuł.
Narazie poznaję INPP w praktyce. Jestem zafascynowana dotychczasowymi efektami terapii zarówno u dzieci znajomych, jak i własnych. Od 8 tygodni terapii poddaje się sama :). O jej efektach mam zamiar napisać bardzo szczegółowo za parę miesięcy. To naprawdę intrygujące obserwować u siebie wyraźne zmiany zachowania (!) w wyniku 5-minutowych ćwiczeń fizycznych. Bo w praktyce terapia polega właśnie na ćwiczeniach fizycznych. Najpierw oczywiście terapeuta przeprowadza diagnozę, czyli test odruchów. Na podstawie uzyskanych wyników dobiera zestaw bardzo prostych ćwiczeń, które należy wykonywać w domu codziennie przez 8 tygodni. Ćwiczenia nie zabierają więcej niż 10 minut dziennie. Wymagają jedynie regularności.
*Integracja sensoryczna to w skrócie zdolność mózgu do „normalnego” odbioru bodźców płynących z narządów zmysłów. Zaburzone sensorycznie dziecko może np. mieć problemy z ubieraniem rajstop, czapek i szalików, ponieważ odbiera je jako bardzo silne i drażniące bodźce dotykowe.
**Terapia została spopularyzowana przez bestsellerową książkę dr. Sally Goddard Blythe pt. „Jak osiągać sukcesy w nauce? Uwaga, równowaga i koordynacja ” . Nic dziwnego, że najczęściej korzystają z niej młodzi ludzie pragnący poprawić swoje intelektualne zdolności np. tuż przed maturą 🙂
PS. Nie sadzajmy dzieciaków w kołyszących się fotelikach, gdy one jeszcze nie potrafią siedzieć. Nie wsadzajmy ich do chodzików, gdy nie umieją same chodzić. Dziecko powinno mieć możliwość samodzielnie wypracować nowe ruchy/odruchy. Nawet podczas codziennej pielęgnacji, podnoszenia ciałka noworodka np. w czasie kąpieli powinniśmy być świadomi swoich ingerencji w motorykę dzidziusia. Dla zainteresowanych polecam zapoznanie się z bardzo ciekawym artykułem na ten temat nieprawidłowej pielęgnacji noworodków i niemowląt własnie z perspektywy rozwoju neuromotorycznego: https://www.terapia-ndt.waw.pl/npielegnacja.php